Konkurs !
Co nalezy zrobić :
1. Polubić mojego bloga .
2. Napisac opowiadanie O Violettcie. Nie za długie,nie za krótkie . xd
Opowiadanie umieścić na dole w komentarzu :* !
Nagrody :
1 Miejsce : Promuje twojego bloga przez tydzień + Po lubie twojego bloga :))
2 miejsce: Promuje twojego bloga przez 4 dni+ po lubie twojego Bloga . xd
3 Miejsce : promuje twojego bloga przez 2 dni + p lubie twojego bloga . ;)
Od miejsca 4 wzwyż : Po lubie twojego bloga . :*
Konkurs kończy sie dnia 16.06.2014 r.
( Mam nadziej, ze weźmie chociaż pare osób w tym Konkursie ) :)
Pozdrawiam . <3
Pioseneczkii : ***
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Rozdział 3 "Sok Pomarańczowy"
Rozdział 3 "Sok Pomarańczowy"
Violetta
Po Misiaku przywitałyśmy się obficie. Usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy gadać.
-Fran, opowiadaj. Jak było na wsi?
-Hm... Super. Pomagałam dziadkom w plewieniu ogrodu, kosiłam trawę i doiłam krowę. Było fantastycznie! A co na wyjeździe? - zapytała się mnie przyjaciółka. Opowiedziałam jej o poznanych koleżankach i o nowym przyjacielu Diegu.
-Bombowo, no to opowiadaj o tym Diegu.
-No co tu dużo mówić. Przystojny, śmiały, zabawny, a najlepsze jest to, że kocha muzykę tak jak ja.
-Wspaniale, a widzisz tego kelnera? - dostrzegłam w oku przyjaciółki delikatny błysk.
-Tak - odpowiedziałam. Był dość przystojny ale nie w moim stylu. - Uuu... Fran. Coś widzę, że ci się podoba! - zaśmiałam się.
-No, tak jakby. Przed twoim przyjściem, chwilę z nim pogadałam. Wydaje się całkiem fajny.
-To się umówcie! Musicie spędzić trochę ze sobą czasu.
-Wiem, napisałam mu mój numer... mam nadzieję, że z niego niedługo skorzysta i zadzwoni.
-A dowiedziałaś się przynajmniej jak ma na imię?
-Owszem. Marco. Piękne imię, nie prawdaż?
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się. Mam nadzieję, że Fran w końcu znajdzie swoją drugą połówkę. Co do mnie to przed latem, powiedziałam Tomasowi i Leonowi, że na razie chcę zostać sama, wolna, przemyśleć parę spraw itp. W Brazylii mocno zaprzyjaźniłam się z Diegiem. Po pewnym czasie koleżeństwo przemieniło się w uczucie ale tylko z jego strony. Ja nie dałam za wygraną.
-Violu! Violetta! - krzyczała Francesca.
-Co się stało? - obudziłam się jakby z transu.
-Zamyśliłaś się. - Fran o
mało co nie wybuchła śmiechem. - O czym myślałaś?
-A o niczym. - odpowiedziałam zaciągle.
-No powiedz,Vilu...- namawiała mnie dziewczyna.
-Oj no dobrze. - spojrzałam się na nią takim wzrokim, który dokładnie odkrywał moje myśli.
-Aha, no więc który? Leon, Tomas czy ten Diego?
-Diego na pewno nie. Za krótko się znamy, po za tym nic do niego nie czuję. Leon i Tomas.Nie wiem, po prostu nie wiem. Tomas do tego jeszcze wyjechał na Filipiny. -Zrobiłam posępną minę.
-A więc Leon? -koleżanka zapytała się mnie podchwytliwie
-Nie, jestem jeszcze młoda. Jak chce to niech się postara. - moje oczy skierowały się na kelnera, który stał nad nami i chciał przyjąć zamówienie. Spojrzał się na Fran, a ta się zarumieniła. Słodka była by z nich para.
-Poprosimy sok pomarańczowy. - Francesca w końcu wydobyła z siebie głos.
-Dobrze, już się robi. - Marco zapisał coś na kartce i odszedł.
-Muszę ci powiedzieć moja kochana przyjaciółeczka, że ty też mu się podobasz. Widać to. - zamrugałam oczami.
-Oj tam. Nie przesadzaj - powiedziała niby obojętnie, lecz tak naprawdę widać było w jej oczach nutkę nadzieji.
-Chciałabyś dzisiaj u mnie zanocować? Będzie Camila, Naty i Lena. Nie daj się długo prosić.
-Hm... zobaczę.
-No proszę Vilu. Jak nie przyjdziesz to się fochne. - nalegała.
-Przecież przyjdę. Muszę się w końcu ze wszystkim spotkać. Marco przyniósł nasze soki i "niechcący " potrącił napój Franceski. Niedość,że się wylał,ale też oblał całą Fran.
-Przepraszam. Naprawdę nie chciałem.-chłopak zaczął swoje wylewne przeprosiny.
-Nie martw się to tylko sok.- Marco poszedł po chusteczki a ja podeszłam do Luki.
-Cześć Luka. Twoja siostra przed chwilą została oblana sokiem.Mówiła, że gdzieś w schowku są jakieś ubrania.
-Hej. Tak . Schowek jest po lewej stronie.-odpowiedział i zaczął obsługiwać kolejnego klienta.Przyniosłam Fran białe getry i fioletową, przydługą bluzkę. Energicznym krokiem poszłyśmy w stronę łazienki. Dziewczyna szybko się przebrała i zaczełyśmy kierować się w stronę wyjścia. W tym momencie podbiegł do nas Marco i wręczył różę, wiadomo komu.Wyszłyśmy z Resto Bandu i udałyśmy się w stronę mojego domu. Gdy byłyśmy na skrzyżowaniu, ktoś do nas podszedł.
Jade
Właśnie dowiedziałam się,że mój German i ta jego rozpieszczona małolata wrócili do Buenos Aires. Nieudacznik myślał, że tak szybko i łatwo się mnie nie pozbędzie. O nie, nie, nie najpierw odmówił zawarcia ślubu, a potem wyrzucił mnie z domu. Już ja mu pokaże! Będzie błagał na kolanach bym do niego wróciła. Oj tak, mam plan...
Violetta
Stałam tak osłupiała i patrzyłam się na niego. Po policzku spłynęła mi łza. On ją obtarł i się uśmięchnął, odsłaniając swoje,proste,białe zęby. Jego oczy jakby mnie przeszywały. Bez opamiętania podeszłam do niego i go pocałowałam. Fran coś mruknęła w stylu "To ja Was zostawię samych. Widzimy się wieczorem Vilu." I odeszła. Ja odsunęłam się od niego.
-Przepraszam. Nie chciałam. A tak w ogóle to cześć Leon.-zarumieniła się na samo imię chłopaka.
-Hej. Nic się nie stało Violetto. To było coś niesamowitego.- tak rozpoczęła się nasza rozmowa. Spacerowaliśmy przez kilka godzin, aż zaczęło się ściemniać. Leon, tak właśnie, Leon odprowadził mnie pod dom i na pożegnanie pocałował w policzek. Powiedzieliśmy sobie krótkie "Do zobaczenia" i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam. Tak miło mi się z nim rozmawiało. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku... pomarańczowego. Stało się, no cóż, to samo co w Resto z Francescą. Oblałam się. Coś ten sok się podejrzany wydaje, taki pechowy. Przebrałam się, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i oznajmiłam tylko Oldze, że idę na noc do koleżanki. Fran mieszkała niedaleko, wręcz parę metrów od mojego domu. Otworzyła mi Naty. Przywitałam się serdecznie z dziewczynami i zaczęłyśmy bitwę na poduszki. Po skończonej zabawie poszłyśmy do kuchni przygotować sobie gorącą czekoladę i zjeść babeczki upieczone przez Lenę i Naty. Po posiłku udałyśmy się do pokoju, chwilę rozmawiałyśmy i usnęłyśmy wszystkie na jednym łóżku.
Po Misiaku przywitałyśmy się obficie. Usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy gadać.
-Fran, opowiadaj. Jak było na wsi?
-Hm... Super. Pomagałam dziadkom w plewieniu ogrodu, kosiłam trawę i doiłam krowę. Było fantastycznie! A co na wyjeździe? - zapytała się mnie przyjaciółka. Opowiedziałam jej o poznanych koleżankach i o nowym przyjacielu Diegu.
-Bombowo, no to opowiadaj o tym Diegu.
-No co tu dużo mówić. Przystojny, śmiały, zabawny, a najlepsze jest to, że kocha muzykę tak jak ja.
-Wspaniale, a widzisz tego kelnera? - dostrzegłam w oku przyjaciółki delikatny błysk.
-Tak - odpowiedziałam. Był dość przystojny ale nie w moim stylu. - Uuu... Fran. Coś widzę, że ci się podoba! - zaśmiałam się.
-No, tak jakby. Przed twoim przyjściem, chwilę z nim pogadałam. Wydaje się całkiem fajny.
-To się umówcie! Musicie spędzić trochę ze sobą czasu.
-Wiem, napisałam mu mój numer... mam nadzieję, że z niego niedługo skorzysta i zadzwoni.
-A dowiedziałaś się przynajmniej jak ma na imię?
-Owszem. Marco. Piękne imię, nie prawdaż?
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się. Mam nadzieję, że Fran w końcu znajdzie swoją drugą połówkę. Co do mnie to przed latem, powiedziałam Tomasowi i Leonowi, że na razie chcę zostać sama, wolna, przemyśleć parę spraw itp. W Brazylii mocno zaprzyjaźniłam się z Diegiem. Po pewnym czasie koleżeństwo przemieniło się w uczucie ale tylko z jego strony. Ja nie dałam za wygraną.
-Violu! Violetta! - krzyczała Francesca.
-Co się stało? - obudziłam się jakby z transu.
-Zamyśliłaś się. - Fran o
mało co nie wybuchła śmiechem. - O czym myślałaś?
-A o niczym. - odpowiedziałam zaciągle.
-No powiedz,Vilu...- namawiała mnie dziewczyna.
-Oj no dobrze. - spojrzałam się na nią takim wzrokim, który dokładnie odkrywał moje myśli.
-Aha, no więc który? Leon, Tomas czy ten Diego?
-Diego na pewno nie. Za krótko się znamy, po za tym nic do niego nie czuję. Leon i Tomas.Nie wiem, po prostu nie wiem. Tomas do tego jeszcze wyjechał na Filipiny. -Zrobiłam posępną minę.
-A więc Leon? -koleżanka zapytała się mnie podchwytliwie
-Nie, jestem jeszcze młoda. Jak chce to niech się postara. - moje oczy skierowały się na kelnera, który stał nad nami i chciał przyjąć zamówienie. Spojrzał się na Fran, a ta się zarumieniła. Słodka była by z nich para.
-Poprosimy sok pomarańczowy. - Francesca w końcu wydobyła z siebie głos.
-Dobrze, już się robi. - Marco zapisał coś na kartce i odszedł.
-Muszę ci powiedzieć moja kochana przyjaciółeczka, że ty też mu się podobasz. Widać to. - zamrugałam oczami.
-Oj tam. Nie przesadzaj - powiedziała niby obojętnie, lecz tak naprawdę widać było w jej oczach nutkę nadzieji.
-Chciałabyś dzisiaj u mnie zanocować? Będzie Camila, Naty i Lena. Nie daj się długo prosić.
-Hm... zobaczę.
-No proszę Vilu. Jak nie przyjdziesz to się fochne. - nalegała.
-Przecież przyjdę. Muszę się w końcu ze wszystkim spotkać. Marco przyniósł nasze soki i "niechcący " potrącił napój Franceski. Niedość,że się wylał,ale też oblał całą Fran.
-Przepraszam. Naprawdę nie chciałem.-chłopak zaczął swoje wylewne przeprosiny.
-Nie martw się to tylko sok.- Marco poszedł po chusteczki a ja podeszłam do Luki.
-Cześć Luka. Twoja siostra przed chwilą została oblana sokiem.Mówiła, że gdzieś w schowku są jakieś ubrania.
-Hej. Tak . Schowek jest po lewej stronie.-odpowiedział i zaczął obsługiwać kolejnego klienta.Przyniosłam Fran białe getry i fioletową, przydługą bluzkę. Energicznym krokiem poszłyśmy w stronę łazienki. Dziewczyna szybko się przebrała i zaczełyśmy kierować się w stronę wyjścia. W tym momencie podbiegł do nas Marco i wręczył różę, wiadomo komu.Wyszłyśmy z Resto Bandu i udałyśmy się w stronę mojego domu. Gdy byłyśmy na skrzyżowaniu, ktoś do nas podszedł.
Jade
Właśnie dowiedziałam się,że mój German i ta jego rozpieszczona małolata wrócili do Buenos Aires. Nieudacznik myślał, że tak szybko i łatwo się mnie nie pozbędzie. O nie, nie, nie najpierw odmówił zawarcia ślubu, a potem wyrzucił mnie z domu. Już ja mu pokaże! Będzie błagał na kolanach bym do niego wróciła. Oj tak, mam plan...
Violetta
Stałam tak osłupiała i patrzyłam się na niego. Po policzku spłynęła mi łza. On ją obtarł i się uśmięchnął, odsłaniając swoje,proste,białe zęby. Jego oczy jakby mnie przeszywały. Bez opamiętania podeszłam do niego i go pocałowałam. Fran coś mruknęła w stylu "To ja Was zostawię samych. Widzimy się wieczorem Vilu." I odeszła. Ja odsunęłam się od niego.
-Przepraszam. Nie chciałam. A tak w ogóle to cześć Leon.-zarumieniła się na samo imię chłopaka.
-Hej. Nic się nie stało Violetto. To było coś niesamowitego.- tak rozpoczęła się nasza rozmowa. Spacerowaliśmy przez kilka godzin, aż zaczęło się ściemniać. Leon, tak właśnie, Leon odprowadził mnie pod dom i na pożegnanie pocałował w policzek. Powiedzieliśmy sobie krótkie "Do zobaczenia" i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o ścianę i odetchnęłam. Tak miło mi się z nim rozmawiało. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku... pomarańczowego. Stało się, no cóż, to samo co w Resto z Francescą. Oblałam się. Coś ten sok się podejrzany wydaje, taki pechowy. Przebrałam się, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i oznajmiłam tylko Oldze, że idę na noc do koleżanki. Fran mieszkała niedaleko, wręcz parę metrów od mojego domu. Otworzyła mi Naty. Przywitałam się serdecznie z dziewczynami i zaczęłyśmy bitwę na poduszki. Po skończonej zabawie poszłyśmy do kuchni przygotować sobie gorącą czekoladę i zjeść babeczki upieczone przez Lenę i Naty. Po posiłku udałyśmy się do pokoju, chwilę rozmawiałyśmy i usnęłyśmy wszystkie na jednym łóżku.
niedziela, 1 czerwca 2014
Rozdział 2 "Marco"
Rozdział 2 "Marco"
Francesca
Już Od szóstej jestem na nogach. Jest sobota,więc powinnam jeszcze smacznie spać, ale muszę jechać do szpitala. Tydzień temusamochód potrącił
moją babcię jadącą na rowerze. Na szczęście nic poważnego sięnie stało,
a dzisiaj ją wypisują. Odbiorę ją ze szpitala i razemprzespacerujemy
się do domu. Osz, bym zapomniała! Przecież Violka wróciła zpodróży!
Napiszę jej sms i się umówimy …może w Resto Bandzie?
„Hej Violu, tu Fran. Spotkamy się
dzisiaj w Resto? Co ty na to?” – ok., wysłano. Teraz idę po babcię.
Violetta
Obudził mnie
dźwięk telefonu. Która to godzina… Co?! Już dziesiąta? – prawie krzyknęłam.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Po 15 minutach byłam już gotowa.
Chwyciłam telefon i odczytałam wiadomości Od przyjaciółki. Zgodziłam się,
przecież miałam jej tyle do opowiedzenia. Umówiłam się z nią na 14:30 i
zbiegłam na dół. Na stole stygło już śniadanie, Olga krzątała się po kuchni, a
Ramallo przeglądał papiery w gabinecie… zresztą jak zwykle. Kątem oka
zauważyłam tatę i Angie! Jejku jak ja jej dawno nie widziałam. Rozmawiali o
czymś. Już wiedziałam, że moja nauczycielka śpiewu w studio, jest moją ciocią.
Dowiedziałam się o tym 2 dni przed wyjazdem do Brazylii. Pewnym krokiem
podeszłam do nich i rzuciłam się cioci na szyję.
-Angieee! – Wykrzyknęłam rozradowana.
-Violu!
Jak miło mi cię widzieć. Jak było na wakacjach? – Zapytała blondynka puszczając
mi oczko. -Haha,
wspaniale. Poznałam kilka nowych koleżanek. Najbardziej zaprzyjaźniłam się
chyba z Kasią i Oliwką. Są naprawdę fajne. Ale lepiej ty opowiadaj gdzie byłaś
i co w studio. No słucham. - zaśmiałam się. Tata patrzył się na nas jak na
wariatki, które nie widziały się przynajmniej kilka lat, a nie dwa miesiące.
Przez jakieś pięć minut gadałyśmy jak najęte, a potem poszłyśmy na późne
śniadanie. Moja kochana ciocia postanowiła, że przed spotkaniem z Fran musimy
wybrać się jeszcze na zakupy i do fryzjerki. Ja uradowana przystałam na ten
układ.
Angie
Podjechałam
samochodem pod dom Germana. Tak bardzo chciałam go zobaczyć!... To znaczy ich.
Germana i Violettę. Tak. Wysiadłam z pojazdu i niczym torpeda dopadłam drzwi
domu. Chciałam zapukać, lecz otworzył mi German. Zupełnie tak, jakby stał pod
drzwiami przez pięć minut i mnie wyczekiwał. Spojrzałam w jego głębokie,
niebieskie oczy. Ugh, coraz bardziej się pogrążam. Chwilę zamyślona stałam w
drzwiach, aż mnie nie zaprosił. Powiedziałam delikatne „Cześć” i rozejrzałam
się dookoła. On tylko się uśmiechnął i powiedział: -Witaj,
Angeles. Miałaś rację mówiąc „wszędzie dobrze, ale w dmu najlepiej”. –
wyszczerzył do mnie ta swoje białe kły. – A tak po za tym to co cię tu sprowadza? -Przyjechałam
przywitać się z tobą, Ramallo i oczywiście siostrzenicą. Wczoraj
przyjechaliście i myślałam że… w tym momencie do rąk niczym huragan wpadła
rozbawiona Violetta. Gdy tylko ją ujrzałam, o mało co się nie rozpłakałam. Jak
za nią tęskniłam! Rozmawiałyśmy chwile o tym co się działo w studio w czasie
wyjazdu Violi, a ona opowiadała mi co nieco o Brazylii. Potem usiadłyśmy przy
stole, i zaproponowałam Violetcie wspólne zakupy. Tak bardzo chcę z nią spędzić
trochę czasu. Po śniadaniu Vilu poszła do pokoju po torebkę, a ja zostałam w
kuchni i przez chwilę gadałam z Olgą. Gdy dziewczyna zeszła na dół, szybko
wyszłyśmy i udałyśmy się moim samochodem do centrum handlowego. Przez całą
drogę, nawijałyśmy o wycieczkach mojej siostrzenicy i o moim wyjeździe do
Madrytu. Gdy byłyśmy już na miejscu, niezwykle trudno było znaleźć miejsce by
zaparkować. Chyba nie wszystkie siostrzenice przyjeżdżają dziś z Brazylii by
był taki tłok. Gdy wreszcie wysiadłyśmy z samochodu, dość leniwym krokiem
poszłyśmy w stronę wejścia. Violetta bardzo chciała iść najpierw do fryzjerki a
potem do kosmetyczki. Poparłam jej pomysł.
Dwie godziny
później zaczęłyśmy chodzić po sklepach. Violetta kupiła sobie dwie pary butów i
naszyjnik w kształcie serduszka, a ja kilka bluzek i spódniczkę. Chciałyśmy
wchodzić do następnego sklepu z biżuterią, gdy nagle dziewczyna przypomniała
sobie że jest umówiona z przyjaciółką. -Ojej,
Angie. Zapomniałam, że umówiłam się z Francescą w Resto. Przepraszam, może
dokończymy shopping następnym razem?
-Ależ, oczywiście kochana. Nie martw się, mamy jeszcze pół godziny, więc
odwiozę cię na czas i jeszcze zdążymy po drodze coś zjeść. – uśmiechnęłam się
do Violi a ona odwzajemniła wyraz twarzy. Wyszłyśmy ze sklepu i wsiadłyśmy do
auta. Jak na złość ciągle przytrafiały nam się czerwone światła! Po paru
minutach byłyśmy pod barem. -Violetto, mam przyjechać? -Nie, dziękuję Angie. Przejdę się. Do zobaczenia!
Czekałam
jeszcze chwilę aż dziewczyna zamknie drzwi i odjechałam w stronę parku.
Francesca
Właśnie
wracam z babcią ze szpitala. Lekarze powiedzieli, że ma przez jeszcze tydzień
odpoczywać w domu, a potem zacząć chodzić na pływalnię. Wytłumaczyli mi że
pływanie jest bardzo korzystnym, mało kontuzyjnym sportem. Hm… może ja też się
zapiszę? Nie wiadomo. Chciałam aby babcia odpoczęła sobie przez chwilę na
ławce, ale zaprzeczyła. Kiwnęła głową że nic jej nie jest i rzekła, że po prostu
lekarze, nie umieli sięgnąć po długopis i ją wypisać wcześniej. Te babcie
czasami naprawdę wkurzają. Odprowadziłam ją do domu i przyrządziłam królika w
miodzie. Mmm… pychotka! Potem postanowiłam poćwiczyć Ti Credo. Po skończonej
nauce, ubrałam się w różową sukienkę i udałam się do Resto. Było jeszcze 15
minut przed czasem. Usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku i dłońmi
wygładziłam sukienkę. Za ladą spostrzegłam przystojnego, czarnowłosego kelnera.
Nieśmiało podeszłam i zagadnęłam.
-Hejka. Jesteś tu nowy? –zapytałam dosyć
niepewnie.
-Cześć. Tak, pracuję tu właściwie od dzisiaj. A co tu robi taka śliczna
dziewczyna jak ty? – zarumieniłam się. Przecież nie na co dzień spotyka cię
takiego boskiego chłopaka, jak on…
- To
restauracja mojego brata. O, nie przedstawiłam się, mam na imię Francesca.
-Jakie piękne imię pięknej dziewczyny.
– Zaraz, zaraz czy on ze mną flirtuje? – Ja mam na imię Marco – powiedział
brunet. Delikatnie uśmiechnęłam i spojrzałam na zegarek 15:00. Sięgnęłam po
karteczkę i napisałam swój numer. -Marco,
bardzo cię przepraszam lecz właśnie teraz jestem umówiona z przyjaciółką. Jak
będziesz miał ochotę pogadać lub się spotkać to zadzwoń. Szybko odeszłam Od
czarującego chłopaka i usiadłam na swoim miejscu. Nie wiedziałam co o tym
myśleć… zakochałam się?
Violetta
Weszłam do
Resto i ujrzałam moją kochaną przyjaciółkę. Wpadłyśmy sobie bez słowa w
ramiona.
Subskrybuj:
Posty (Atom)